Prosisz mnie przez miłość Boga, Pana naszego, bym się zajął Tobą. Rzeczywiście, już od wielu lat Jego Boski Majestat daje mi, bez żadnej zasługi z mojej strony, stale wzrastające pragnienie, bym poświęcił się, ile tylko mogę, tym wszystkim, którzy postępują zgodnie z jego świętą wolą i upodobaniem. Podobnie nakłania mnie, by służyć wszystkim, którzy pragną Jemu służyć, tak jak powinni. Nie wątpię, że Ty jesteś jedną z nich, dlatego pragnę znaleźć się tam, gdzie mógłbym urzeczywistnić moje słowa.
Równocześnie bardzo mnie prosisz o napisanie Ci tego, co Pan daje mi odczuć, oraz o jasne przedstawienie mego zdania. Chętnie powiem, co sądzę w Panu i postaram się to jasno wyrazić, a jeśli będzie Ci się to wydawać zbyt cierpkie w niektórych punktach, to bądź przekonana, że jest to skierowane raczej przeciw temu, kto wywołuje u Ciebie zamieszanie, niż przeciw Twojej osobie.
Nieprzyjaciel wywołuje u Ciebie zamieszanie w dwojaki sposób. Jego działanie nie idzie w kierunku doprowadzenia Cię do grzechu i oddalenia w ten sposób od twojego Boga i Pana, lecz raczej wywołuje w Tobie zamieszanie, które przeszkadza Ci w doskonalszej służbie Panu i w osiągnięciu pełniejszego pokoju wewnętrznego. Po pierwsze, nakłania Cię i zachęca do fałszywej pokory. Po drugie, nakłania Cię do zbyt wielkiej bojaźni Boga, która Cię przytłacza i krępuje.
Co się tyczy pierwszego punktu, to trzeba zauważyć, że sposób postępowania nieprzyjaciela wobec początkujących w służbie Bogu, Panu naszemu, polega zwykle na tym, iż stawia przed nimi różne trudności i przeszkody. Jest to pierwszy rodzaj broni jakiej używa próbując ich pokonać. Podsuwa takie np. myśli: Czyż możesz pędzić całe życie w ten sposób, podejmując takie pokuty, żyjąc w osamotnieniu i bez najmniejszego odpoczynku, bez przyjemności, jaka płynie z obcowania z krewnymi, przyjaciółmi, z posiadania dóbr? Czyż nie możesz zbawić się w inny sposób bez narażania się na takie ryzyko? Stawiając przed oczyma trudy, jakie nas czekają, daje nam do zrozumienia, że będziemy żyli bardzo długo, że będziemy musieli prowadzić życie, jakiego jeszcze nikt nie prowadził; nie wspomina natomiast zupełnie o ogromnym zadowoleniu i pociechach, jakie Pan zwykł dawać nowemu swojemu słudze, gdy ten nie licząc się z niewygodami wybierze cierpienie ze swoim Stwórcą i Panem.
Potem nieprzyjaciel chwyta za inny rodzaj broni, a mianowicie nakłania do chełpliwości i próżnej chwały, dając do zrozumienia osobie kuszonej, że jest pełna dobroci i świętości i stawiając ją w jej własnych oczach znacznie wyżej, niż na to zasługuje.
Jeżeli sługa Boży oprze się tym atakom, poniżając się i upokarzając przez odrzucenie wyobrażeń, jakie przed nim roztacza nieprzyjaciel, wtedy stosuje on trzeci rodzaj broni — fałszywą pokorę. Skoro bowiem nieprzyjaciel widzi, że sługa Boży jest tak dobry i pokorny, iż wypełniając to, co Pan mu nakazuje, uważa się za nieużytecznego i dostrzega w sobie tylko słabość, nie przypisując sobie jakiejkolwiek chwały, wtedy właśnie podsuwa mu myśl, że grzeszy przez inny rodzaj próżnej chwały, a mianowicie, że wynosi i chwali siebie, jeżeli kiedykolwiek mówi o tym, co otrzymał od Boga, Pana naszego, czy to będzie dotyczyło czynów, postanowień, czy pragnień. W ten sposób nieprzyjaciel przeszkadza ujawnianiu łask, jakie dusza otrzymuje od Pana, co z kolei udaremnia korzyści, jakie mogliby odnieść z tego zarówno inni, jak i osoba obdarowana tymi łaskami. Uznanie bowiem darów Bożych i pamięć o nich, bardzo pobudza do jeszcze większych rzeczy. Wyjawianie otrzymanych łask i darów powinno być oczywiście nacechowane wielkim umiarem i podejmowane w celu odniesienia większej korzyści własnej jak również ze względu na bliźnich, o ile są do tego dobrze usposobieni i dają podstawę do nadziei, że odniosą z tego korzyść.
W ten sposób nieprzyjaciel nakłaniając nas do pokory, nakłania nas do fałszywej pokory, pokory skrajnej i złej równocześnie. Bardzo dobrym przykładem tego są Twoje własne słowa. Po przedstawieniu niektórych swoich słabości i obaw związanych z omawianym przedmiotem piszesz: „Jestem biedną zakonnicą. Wydaje mi się, że pragnę służyć Chrystusowi Panu naszemu”. Dlaczego nie masz śmiałości napisać: „Pragnę służyć Chrystusowi, Panu naszemu”, albo: „Otrzymałam od Pana pragnienie służenia mu”, lecz mówisz: „Wydaje mi się, że pragnę”. Jeżeli dokładniej się zastanawiasz, to jasno zrozumiesz, że te pragnienia służenia Chrystusowi, Panu naszemu, nie pochodzą od Ciebie, lecz od samego Chrystusa, który Ci ich udziela. Przedstawiając więc sprawy w ten sposób, że „Chrystus daje mi wielkie pragnienie służenia mu”, oddajesz chwałę Panu, ponieważ ujawniasz jego dary i przez to samo chlubisz się w nim samym, ale to „chlubienie się” nie jest chwaleniem siebie, gdyż nie sobie przypisujesz te łaski.
Dlatego powinniśmy bardzo uważać i upokarzać się, przypominając sobie nasze grzechy i naszą nędzę w chwilach, gdy nieprzyjaciel stara się nas wywyższyć; i na odwrót, podnosić się przez prawdziwą wiarę i nadzieję w Panu, przypominając sobie otrzymane dobrodziejstwa oraz jego wielką miłość i wolę pragnącą naszego zbawienia, gdy nieprzyjaciel stara się nas poniżyć i pognębić. Wcale bowiem nie chodzi mu o to, czy mówi prawdę, czy kłamie; chodzi mu o to tylko, by nas pokonać. Przypatrz się, jak męczennicy przed sędziami bałwochwalczymi przyznawali się do tego, że są sługami Chrystusa. Czyż Ty zatem, stojąc wobec nieprzyjaciela całej natury ludzkiej, który Cię kusi i chce przez swoja zasadzki i sidła pozbawić Cię siły, jaką otrzymałaś od Pana, i w ten sposób osłabić i uczynić bojaźliwą, czyż ośmieliłabyś się powiedzieć tylko tyle, że pragniesz służyć naszemu Panu, zamiast powiedzieć i wyznać bez bojaźni, że jesteś jego służebnicą i że raczej umrzesz niż porzucisz Jego służbę? Jeżeli nieprzyjaciel stawia przed moimi oczyma sprawiedliwość, przeciwstawiam mu natychmiast miłosierdzie; jeżeli miłosierdzie, to ja przeciwnie, przypominam sobie sprawiedliwość. Koniecznie w ten sposób musimy postępować, by nie dopuścić do zamieszania wewnętrznego i by uwodziciel sam wpadł w swoje sidła. Autorytet Pisma św. potwierdza nasze rozumowanie, gdy mówi: Strzeż się, abyś zwiedziony w głupstwo nie był poniżony (Syr 13,10).
Przejdźmy teraz do drugiego punktu. Gdy nieprzyjaciel wywoła w nas bojaźń przez nakłonienie nas do pokory, która w rzeczywistości jest fałszywą pokorą, i przekona nas, że nie należy wspominać innym o rzeczach dobrych i świętych, mogących przynieść korzyść, wtedy dąży do wzbudzenia w nas innej jeszcze obawy, znacznie gorszej od poprzedniej. Podsuwa nam myśli, czy przypadkiem nie znajdujemy się daleko od naszego Pana, wyłączeni i oddzieleni od niego. Wynika to w dużej mierze z tego, o czym była mowa poprzednio. Nieprzyjaciel bowiem ma już sprawę bardzo ułatwioną przy nakłanianiu nas do tej drugiej bojaźni, skoro wyjdzie zwycięsko z walki przy narzuceniu nam pierwszej.
Dla lepszego wyjaśnienia podam teraz sposób działania nieprzyjaciela. Jeżeli znajdzie kogoś o sumieniu szerokim, przepuszczającym grzechy bez zastanawiania się nad ich ciężkością, wtedy stara się zrobić wszystko, by człowiek ten uważał grzech lekki za nic nie znaczącą drobnostkę, by grzech ciężki uważał za lekki, by wreszcie nawet bardzo ciężkie grzechy nie miały dlań wielkiego znaczenia. Oto w jaki sposób nieprzyjaciel wykorzystuje nasz brak, jakim jest zbyt szerokie sumienie. Jeżeli natomiast znajdzie kogoś o sumieniu delikatnym — co nie jest żadnym brakiem — i gdy zobaczy, że osoba ta unika nie tylko grzechów ciężkich lecz również lekkich — co nie leży w mocy wszystkich ludzi — a ponadto gdy wystrzega się nawet pozorów najlżejszego grzechu, niedoskonałości i uchybienia, wtedy nieprzyjaciel stara się usidlić takie sumienie wmawiając mu grzech tam, gdzie go nie ma, uchybienie wtedy, gdy czyn jest doskonały, a wszystko w tym celu, by nas przygnębić i wprowadzić w duszę zamieszanie. I chociaż po wielu usiłowaniach nie może doprowadzić do grzechu i nie ma nadziei na osiągnięcie kiedyś tego celu, to jednak osiąga przynajmniej tyle, że jest przyczyną udręki sumienia.
(List do s. Teresy Rejadell, 18.06.1536 r. [fragm.], św. Ignacy Loyola)