Nieraz myślałam, Panie mój, jak to smutno, że Ciebie nie można widzieć i że serce przepełnione uczuciem miłości, lęku lub trwogi nie może przytulić się do Ciebie i tam znaleźć to uciszenie, upewnienie, którego serce potrzebuje. Ale wczoraj i dzisiaj doświadczyłam tego, że chociaż Cię nie widzę oczyma ciała, ani do Człowieczeństwa Twego przytulić się nie mogę, gdy w duchu rzuciłam się do nóg Twoich i objęłam je, takiego doznałam nasycenia, takiego szczęścia, takiej pełności, jak gdybym do Ciebie tu na ziemi żyjącego tuliła się (…) Z Osoby Twej Boskiej płynęła łaska oczyszczenia, uświęcenia, zbawienia.
(Dziennik, 21 I 1885 r. [fragm.], bł. Maria od Pan Jezusa Dobrego Pasterza [Franciszka Siedliska])
Przebiegłem ten świat, zobaczyłem świat, widziałem świat! I tylko jednego nauczyłem się w świecie: nie można w nim znaleźć szczęścia. Szczęście! Aby je znaleźć, przebyłem miasta i królestwa (…). Szukałem w bogactwie, w podnieceniu grą, w pomysłach literatury romantycznej, w przygodach życia, w zaspokojeniu nieumiarkowanej ambicji. Szukałem szczęścia w sławie artysty, w towarzystwie znanych ludzi, we wszelkich przyjemnościach zmysłów i ducha. Wreszcie szukałem w wierności przyjaciół – mój Boże, gdzież ja nie szukałem! (…) Posłuchajcie! Znalazłem to szczęście! Posiadłem je. Z mojego serca przelewa się radość. Na czym polega szczęście? Tylko sam Bóg może ukoić tęsknotę ludzkiego serca. Maryja ofiarowała mi tajemnicę Eucharystii. I poznałem: Eucharystia jest życiem, jest szczęściem! Nie mam już żadnej innej matki niż Matka Pięknej Miłości, Matka Eucharystii. To Ona podarowała mi Eucharystię – i Ona skradła mi serce. Wiecie, dlaczego zostaje się mnichem? Żeby oddać tę zapoznaną miłość!
(sł. Boży Augustyn Maria od Najświętszego Sakramentu [Hermann Cohen], Kazanie o szczęściu [fragm.])
Uczyniłeś nas Panie dla siebie. W szukaniu stworzeń człowiek czuje zawsze tę samą pustkę i tę samą potrzebę. Istotnie, nasze dusze same z siebie są puste, ich władze: umysł, pamięć i wola muszą dążyć do Boga, jeśli chcą znaleźć swe szczęście. Dusza nasza sama jest pustym naczyniem, które znajduje w sobie jedynie nędze, głód i pragnienie.
Nareszcie, oto nadeszła godzina Pana, aby otworzyć przed Siostrą furtę. To znak, że Bóg otwiera Ci bramę do Nieba! Podzielam Twoją radość, lecz mam jeszcze coś do powiedzenia. Oto jaki posag powinien koniecznie wejść z Tobą do klasztoru: koszula, habit, welon. Koszula oznacza pokorę. Habit oznacza miłość i łagodność. A welon oznacza, że trzeba mieć oczy zamknięte na wszystkie rzeczy ziemskie. Bóg sam wystarczy! Oto trzy cnoty, o które Bóg Cię prosi: pokora, miłość i łagodność oraz cierpliwość. Wtedy będziesz doskonała i Niebo będzie dla Ciebie otwarte.
Proszę o jeszcze jedno: przez wzgląd na miłość miej oczy zawsze zamknięte na [słabości] innych i na wszystko, co Ciebie nie dotyczy, na innych… Często pytaj sama siebie: czego szukam w zakonie? Boga samego! Zostaw więc całą resztę! Nie patrz nigdy w dół, lecz w górę. Im bardziej spoglądamy ku górze, to mimo że zdajemy się być nieszczęśliwi – jesteśmy szczęśliwi. Im bardziej zaś spoglądamy w dół, mimo że wydajemy się być szczęśliwi – jesteśmy nieszczęśliwi. Do zobaczenia, doga Siostro, pozostańmy złączone w modlitwie.
(List do Amelii Cabiran, wstępującej do Karmelu, 29.11.1875 r., bł. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego)
Gdy weszłam za klauzurę, miałam w sobie więcej obaw niż zapału. Nie odczuwałam tej radości, jaka wprawiała w zachwyt inne siostry. Zgodziłam się na to życie chętnie i bez żadnej trudności, bo je wybrałam przez posłuszeństwo. Od tego czasu upłynął już cały miesiąc, a ten okres wydaje mi się tak krótki! Gdy się jest szczęśliwym, czas mija szybko. Tak jest i ze mną – dlatego tracę poczucie czasu.
Tak, Ojcze, mówię Ci to „tak”, jakby mnie zapytał sam Chrystus Pan. Doznaję takiego szczęścia, jakiego nigdy nie zaznałam ani w świecie, ani od czasu mego poświęcenia się Bogu. Nie potrafię sobie wytłumaczyć, skąd się to bierze, bo mój stan wewnętrzny, że tak powiem, nic się nie zmienił. Zawsze ta sama oschłość, to samo przygnębienie, ten sam smutek i uczucie tak wielkiego lęku, że mnie nieraz opuszczają siły fizyczne i doznaję gwałtownego bólu serca. A jednak, Ojcze, idąc tą drogą, jestem przepełniona radością…
Moja modlitwa jest zawsze jednako oschła, bez żadnej pociechy. Muszę się zmuszać do pójścia na modlitwę, a jednak ta modlitwa pociąga mnie z nieodpartą siłą. Spędzam w chórze nie tylko większą część dnia, ale także i nocy… Zdarza mi się powracać do celi dopiero koło 3-ciej nad ranem [o 4-tej był dzwonek na wstawanie – przyp. red.]. Co prawda, zdarza mi się czasem zdrzemnąć w kaplicy, ale myślę, że Bóg mi wybaczy to lenistwo… Z góry cieszę się jak dziecko na te nocne czuwania. Byłaby to dla mnie wielka przykrość, gdybym musiała z nich zrezygnować. To mnie trzyma przy życiu! Ojcze! Proszę mi ich nie odbierać… Ojciec dobrze wie, że wybrałam ten rodzaj życia nie z własnej woli, ale przez posłuszeństwo. Toteż uczynię wszystko, co mi Ojciec powie!
(List do o. Honorata Koźmińskiego, 11.1860 [fragm.], bł. Angela Truszkowska)
[Zbawieni] są tak zgodni z wolą Moją, że mogą chcieć tylko tego, czego Ja chcę; wolna wola ich tak jest związana węzłem miłości, że gdy minie czas, stworzenie obdarzone rozumem, które umiera w stanie łaski, nie może już grzeszyć.Wola ich tak bardzo jest zjednoczona z moją, że gdy ojciec lub matka widzą syna w piekle, gdy syn widzi w piekle ojca i matkę, nie martwią się tym, są nawet radzi widząc, że są ukarani, jako nieprzyjaciele moi. Nic nie może poróżnić ich ze Mną; wszystkie pragnienia ich są spełnione.
Pragnieniem błogosławionych jest widzieć chwałę Moją w was podróżnych pielgrzymach, którzy zawsze biegniecie do kresu śmierci. Pragnąc chwały Mojej, pragną zbawienia waszego, przeto zawsze modlą się do Mnie za was. Pragnienie to spełniam, choć tam, gdzie wy ciemni nie wierzgacie przeciwko miłosierdziu Mojemu.
Pragną też odzyskać swe ciało. Choć nie posiadają go obecnie, nie martwią się tym; radują się z góry pewnością, że posiądą je kiedyś. To, że go obecnie nie posiadają, nie smuci ich i nie umniejsza ich szczęśliwości. Nie doznają z tego powodu cierpienia.
(Dialog o Bożej Opatrzności, XLI [fragm.], św. Katarzyna ze Sieny)
Dusza sprawiedliwa, która kończy życie w miłości, związana jest miłością. Nie może wzrastać w cnocie, bo minął czas. Lecz może zawsze kochać z tą miłością, z jaką przychodzi do Mnie i tą miarą będzie jej odmierzone. Zawsze pragnie Mnie, i zawsze Mnie kocha, i pragnienie jej nie jest nigdy daremne; czuje głód i jest nasycona; nasycona czuje jeszcze głód; i unika w ten sposób niesmaku przesytu, jak i męki głodu.
W miłości radują się wybrani moi wiecznym widokiem moim, uczestniczą w dobru, które mam w sobie i którego udzielam wedle miary jego; tą miarą jest stopień miłości z jaką przyszli do Mnie. Ponieważ trwali w miłości mojej i w miłości bliźniego i są zjednoczeni przez miłość czy to ogólną, czy szczególną, które wypływają z tejże samej miłości, radują się i weselą, poza dobrem, które wszyscy posiadają wspólnie, również szczęściem innych, uczestnicząc przez miłość, w dobru drugiego. Święci radują się i weselą z aniołami, śród których są umieszczeni wedle stopni i jakości cnót, jakie głównie uprawiali na świecie, związani z sobą węzłem miłości. Uczestniczą też szczególnie w szczęściu tych, których kochali czulej na ziemi, osobliwą miłością. Przez miłość tę wzrastali w łasce i cnocie i pobudzali jeden drugiego do stwierdzania chwały i sławy imienia mego w sobie i w bliźnim. Tej miłości nie utracili w życiu wiecznie trwającym, przeciwnie, uczestnicząc coraz ściślej i z większą obfitością jeden w miłości drugiego, pomnażają dobro powszechne.
Nie chciałby, abyś myślała, że tym dobrem szczególnym radują się tylko sami między sobą. Tak nie jest; uczestniczą w nim wszyscy szczęśliwi mieszkańcy nieba, wszyscy umiłowani synowie moi i cała natura anielska. Gdy dusza dochodzi do życia wiecznego, wszyscy uczestniczą w dobru tej duszy, jak i ta dusza w dobru wszystkich. Nie aby ich czy jej czara mogła się zwiększyć, lub też musiała być dopełniona, bowiem jest pełna i zwiększyć się nie może, lecz czują radość, upojenie, zachwyt, wesele, które odświeżają się w nich na widok tej duszy. Widzą, że przez moje miłosierdzie wzniesiona została z ziemi w pełni łaski, radują się we Mnie dobrem tej duszy, które otrzymała przez moją dobroć.
I dusza ta jest szczęśliwa we Mnie i w duszach, i w duchach błogosławionych, widząc i poznając w nich piękność i słodycz mojej miłości. Wszystkie pragnienia ich wołają w obliczu moim o zbawienie całego świata. Życie ich skończyło się w miłości bliźniego, nie utracili tej miłości. Przeszli z nią przez bramę, którą jest Jednorodzony Syn mój.
(Dialog o Bożej Opatrzności, XLI [fragm.], św. Katarzyna ze Sieny)
Wpatrzeni w postać św. Franciszka uczmy się od niego ewangelicznej prostoty i radości, miłości dla ludzi i poszanowania dzieł stworzenia, głębokiej modlitwy i dążenia do świętości. Bądźmy ludźmi pokoju i nieśmy innym prawdziwe szczęście, które odnajdujemy w Bogu. Niech Jego błogosławieństwo stale wam towarzyszy!
Juanita (św. Teresa z Los Andes) pisze list do brata Lucho, który odkrył trzymany przed nim w tajemnicy jej zamiar wstąpienia do Karmelu:
… Wierzę, że ty, bardziej niż ktokolwiek inny, możesz zrozumieć, że w duszy istnieje niezaspokojone pragnienie szczęścia. Nie wiem dlaczego, ale odkrywam, że w mojej ono jest podwojone. Już odkąd byłam małą dziewczynką szukałam go, jednak, po większej części, na darmo, ponieważ wszędzie odkrywałam jedynie jego cień. Czy to mogło mnie zadowolić? Nie. Nigdy – wydaje mi się – nie dałam się zwieść. Pragnę kochać, jednak coś nieskończonego, co nie zmienia się i nie podlega kaprysom namiętności, okolicznościom czasu i życia. Kochać, tak, ale Byt, który się nie zmienia, Boga, który ukochał mnie nieskończenie i odwiecznie.
Jak wielka jest przepaść między tą miłością czystą, bezinteresowną i niezmienną, a tą, którą może zaoferować mi człowiek! Jak mogę kochać istotę tak pełną nędzy i słabości? Jaką pewność mogę znaleźć w takim sercu? Zjednoczyć swoją duszę z inną istotą, która nie może udoskonalić mnie swoją miłością – czy uważasz, że to stanowi dla mnie wzniosłą perspektywę? Nie. W Bogu znajduję wszystko czego nie znajduję w stworzeniach, ponieważ są one zbyt małe by zaspokoić prawie nieskończone aspiracje mojej duszy.
Teraz pewnie powiesz: możesz przecież kochać Boga żyjąc pośród swoich. Nie, mój drogi Lucho. Nasz Pan nie zatrzymał dla siebie nic swojego kochając mnie z drzewa krzyża. Opuścił swoje Niebo, przesłonił swe Bóstwo – a ja miałabym oddać się Jemu tylko w części? Czy sądzisz że byłoby to hojne z mojej strony zatrzymywać dla siebie tych do których jestem najmocniej przywiązana? Cóż więc miałabym w takim razie do ofiarowania? Nie, drogi Lucho, ta miłość którą mam jest ponad wszystko co stworzone; i nawet jeśli miałabym podeptać swoje własne serce, poszarpane na strzępy z bólu, nie zaprzestałabym mówić żegnajcie, ponieważ kocham Go do szaleństwa.
Jeśli mężczyzna jest zdolny do rozkochania w sobie kobiety aż w takim stopniu, że ona pozostawia dla niego wszystko, czy nie wierzysz, że podobnie Bóg może uczynić swoje wołanie takim, że nie jest się w stanie mu oprzeć?
Gdy poznaje się Boga; gdy w ciszy modlitwy On oświetla duszę promieniem swego nieskończonego piękna; kiedy oświetla nasz rozum swoją mądrością i mocą; kiedy zapala swoją dobrocią i miłosierdziem; wtedy na wszystko co ziemskie patrzy się ze smutkiem. A dusza, skuta łańcuchem wymagań ciała i środowiska społecznego w którym żyje, czuje się jak wygnaniec i tęskni płomiennym pragnieniem za nieskończoną kontemplacją tych bezkresnych horyzontów, które, tak długo jak na nie patrzy, rozszerzają się nigdy nie znajdując w Bogu granic.
(List do Lucha cz 1, św. Teresa od Jezusa z Los Andes)