Są święci smutni i święci radośni; tacy, którzy doszli do wyższego stopnia świętości nie robiąc nic, poza pełnieniem swoich obowiązków, i tacy, którzy strawili swoje życia na czuwaniach, pokutach i udrękach, żeby się uświęcić.
Zło, jakie niesie za sobą ta głupia zarozumiałość, chcenie, aby wszyscy byli tacy, jak nam się podoba, gdy jednocześnie sami nigdy nie chcemy zaprzestać być takimi, jakimi jesteśmy, jest trudna do oszacowania. Nie przystoi komuś, kto ma choć niewielką znajomość spraw duchowych, nie tolerować u bliźnich najdrobniejszych błędów, gdy zarazem domaga się, żeby jemu wybaczano największe.
Domaganie się by bliźni nas wspierał kiedy chcemy, a nas żeby zostawiono w spokoju, a gdy się nam już zakłóca spokój, żeby to było o godzinie, w dniu i o czasie, który nam odpowiada, jest bardzo powszechną ślepotą.
(św. Piotr Poveda, Myśli z lat 1916 i 1917, www.institucionteresiana.org)